Skoro żaby moczarowe i ropuchy szare ruszyły do oczek i większych zbiorników wodnych na gody, to musi być, że wiosna już gdzieś się czai. Kalendarz wczoraj też mówił od rana, że już się zaczęła.
A podobno w słowo pisane należy wierzyć (choć jak mawiał klasyk, można się na tym przewieźć, a przynajmniej wbić drzazgę…).
Tak więc wierząc w to, co mówi kalendarz zaczęliśmy się rozglądać, czy to prawda – a to zakwitły podbiały na skraju łąki, a to skrzydlinka naprzeciwlistna i cebulica syberyjska, przylaszczka i śnieżniki, a także pierwsze fiołki wonne pokryły się kwieciem.
Łąki z szaroburych po zimie nagle stają się zielone – wystarczyło trochę deszczu i kilka ciepłych dni. Runo w lasach liściastych zaczyna kwitnąć…
Ogrody nasze zaś czas już odkrywać, aby aspekt wiosenny mógł spod stroiszu i starych liści
ujrzeć światło dzienne – uwaga na wyłaniające się spod ziemi młode rośliny! Nawozy czas już wyciągnąć z komórek, schowków lub nabyć nowe zapasy w centrach ogrodniczych. Najlepiej naturalne – np. obornik granulowany lub kurzak, lub sztuczne wieloskładnikowe, o dość wysokiej zawartości azotu (uwaga na rośliny, które tego nie lubią!). Miłej pracy!
P.S.
Żaby moczarowe i inne płazy swymi koncertami niedługo nie dadzą nam spać spokojnie – na drogach, zamknięci za blachami swych samochodów, uważajmy na nie, ospale przechodzące przez asfalty do swych ulubionych zbiorników – będzie się działo!